W warzywniaczku balkonowym,
bardzo pysznym no i zdrowym,
w mig warzywa sobie rosną,
wczesnym latem, późną wiosną.
I bynajmniej nie z zazdrości,
ale z wielkiej swej miłości
w nim sałata się zieleni,
a pomidor się rumieni,
w koleżance zadurzony,
czy tu o mnie kto pamięta?
Na to szczypior szczupły rzecze:
pachniesz pięknie, nie zaprzeczę.
Grunt, że nie ma tu marchewki,
bo ja miętę do rzodkiewki
różowiutkiej, ostrej czuję.
Ja się chyba zakochuję!
Oj, szczypiorze mój szalony,
jakiś ty jeszcze zielony!
- Odezwała się rukola -
W głowie hula ci swawola,
bo rzodkiewka już od rana
jęczy, że chce zostać sama.
Dość już ma adoratorów,
w tym lubczyka mdłych amorów.
Weź się lepiej za roszponkę,
piękną będziesz miał z niej żonkę!
I tak sobie rozmawiają
i tak czas swój umilają,
smaczne, zdrowe, cud jarzynki,
w których same witaminki!
Słonko pieści promieniami,
woda chłodzi strumieniami.
Na talerzu wnet lądują.
Nawet się nie zorientują...
Tu się kończy ich przygoda,
tu spotyka je nagroda.
Wita je buźka maluszka,
skąd trafiają wprost do brzuszka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że do mnie zajrzałeś, że wierszyk mój przeczytałeś :)
A jeśli komentarz zostawisz, przyjemność wielką mi sprawisz ;)